«

»

sty 27

Cos sie zmieniło i mam nadzieje, ze to chwilowe. Sam się sobie dziwie ale faktycznie po ostatnim tyg i wczorajszym dniu w Łodzi coś we mnie pękło Z reguły mam powera dla innych ludzi, działam w fundacji, prowadzę prywatnie stronę informacyjną dla takich połamańców jak my i staram się mieć pewny rzeczy w tyłku ale zjazd jaki mnie dopada i pogarszajace sie klimaty samopoczuciowe nie niosą ostatnio. A juz zupełnie rozwaliła mnie ostatnia przygoda z serduchem które zaczęło migotać po sterydach i chcieli mnie wyłaczyc i właczyć ale po 50 godzinach 8 kroplówakach przeszło. Chyba nigdy nie napisałem czegoś tak dołujaco narzekajacego ale tak właśnie jest i juz samo idzie. Zaczynam mieć taki natłok mysli ze nie czuję sie teraz na siłach napisać czegos sensownego ale cos muszę. Muszę gdzies sie urwać do kompletnej ciszy i spokoju – jakieś drzewa śnieg, nuda i zadupie, przez chcwilę nawet myślałem o morzu ale mi przeszło na myśl o drodze i zimnym wietrze. Mój łódzki program mnie dobija, dojazdy, sposób organizacji i koczujący tłumem na korytarzu ludzie majacy nadzieje na cud. Ja wśród nich. W sumie nie mam złudzeń. Tak naprawdę czuję sie coraz gorzej ale będę tam jeździł będę zbierał 1 % podatku, będę chodzić na piwo bede normalnie żyć i będę miał w dupie jeśli cos sie komus nie podoba. Juz wiem dlaczego to piszę a nigdy nie napisałem nic bardziej osobistego wystawionego na widok publiczny. Wlaśnie po to żeby wam powiedzieć ze się poryczałem i będę mieć to wszystko w dupie i jutro będzie lepiej a pojutrze juz całkiem dobrze i właściwie znowu nuda. Potrzebowałem tego. Over.