Mój nastrój od wczoraj jest raczej podły. Po moim przyjeździe okazało się, że Tomka dopadła jakaś arytmia serca i dają mu trzecią kroplówkę, a czwarta w drodze. Zostawili go na neurologii z nadzieją, że wszystko się ustabilizuje. Niestety dzisiaj przez cały dzień atrakcji ciąg dalszy. Kolejne kroplówki i opcja przeniesienia do innego szpitala na kardiologię, co ostatecznie się stało (o 22:00 karetka przewiozła Tomka do najbliższego szpitala z oddziałem kardiologii). Ogólnie było dzisiaj u Tomka chyba z czterech lekarzy i zrobiło się jakoś tak strasznie, co było po nich widać. Niestety dzisiaj żadne kotleciki, roladki czy inne poprawiacze nastroju nie zmieniły tego, że jesteśmy oboje zdenerwowani, bo w czarnych wizjach mówią coś o szpitalu przez cały następny tydzień. Mamy jednak nadzieję, że fachowcy od serca szybko opanują sytuację i będzie ok. Tym bardziej że w środę Tomek powinien być w Łodzi, żeby wziąć leki, które przyjmuje w ramach programu badawczego.
Wszystko to jakieś niespodziewane i zdrowo pokręcone. Mam zresztą wrażenie, że reaguję gorzej niż sam Tomek, który zakłada , ze do wtorku wszystko się poukłada i będzie można całą tę sytuację cmoknąć w cztery litery. Zobaczymy jutro.