«

»

lut 21

Se pomarudzę

Ostatnio wena coś nam siadła. Ogólnie coś się ostatnio nastrojowo pokiełbasiło i w sumie nie wiadomo czemu. Może to jeszcze wracające echa Łodzi (do której za 10 dni muszę ostatni raz się razem wybieramy) a może powrót zimy a może… Jakoś tak podburkujemy sobie – nie za mocno ale jednak i w ogóle dziwnie jakoś. W sob spotkanie rodzinne. Miło było spotkać się w szerszym gronie familijnym, zobaczyć siostrzenice Madzi i zjeść pyszne nie co nie co ale wielkie co spod ręki Mamy. Jednak rodzice – moi teściowie – zmęczeni strasznie i widać po nich to było. Takie przygaszenie. Obydwoje kojarzą mi się z mega pozytywną energią. Wiem że się powoli starzeją, że mają swoje kłopoty ale takich jak w sobotę już dawno ich nie widziałem. Może to też tak jak u nas, chwilowy spadek formy i nastroju. Oby.

Z kolei mi od zeszłego tygodnia siada noga i trochę manual i coś nie odpuszcza. Moja skiepszczona prawa noga ;) mogła by sobie dać spokój – szczególnie, że akurat teraz mam trochę spraw do pozałatwiania i do tego roznosimy ulotki procentowe po kilku osiedlach. Spoko minie.

No i walka z … grzybolem bobolem, który wylazł w sypialni za komodą. Mieszkanie jest dosyć nowe i wkurza tym bardziej. Ciągle spieraliśmy się z deweloperem że pokój, w części która jest wykuszem budynku (wystaje za bryłę), jest niedocieplony. Ten zawsze, że parametry obliczeniowe całego pomieszczenia są ok – no i może są. Tylko ze parametry parametrami a życie sobie. Duża różnica temperatur, częściowo zimna ściana i podłoga i w końcu wylazło samo zło ;) ewakuowaliśmy się z sypialni żeby nie wdychać i w ogóle zaglądamy teraz jakoś dziwnie we wszystkie kąty. No właśnie – ten spadek nastroju to chyba taka wypadkowa. Ale ten tydzień będzie na plus – nie ma innej opcji.

Dobrze, że dzisiaj przychodzi Gandzia :) porehabilituję się trochę.