Mówi się, że piątek trzynastego…
A my mówimy niedziela siedemnastego… i trudno opisać ten zadziwiający ciąg wypadków. Właściwie dzisiaj to wypadkowa zdarzeń z pt i sb. Ale wyszło, że dzisiaj okazało się…
Sprawa dotyczy położenia płytek na balkonie… Niby nic prostszego, kupić płytki, klej, fugę i do roboty.
Nie tym razem. Po płytki wpadliśmy do naszej casto w pt. ok są ale na palecie w magazynie, pół godz albo jutro. Ok jutro.
Wczoraj wpadamy ale pan zapomniał.. pół godz albo jutro – ok jutro.. bo nasz kładący nam kolega mógł właśnie dzisiaj a sąsiedzi nie mieli ale, że niedziela.
Rano przyjeżdżamy i co – paleta okazała się wirtualna… Płytki są ale 16-18 km stąd w casto 2 i 3.
No to z lekka wkurzeni razem z kumplem śmigamy do nr 3. Ok płytki są, 2 h nie ma.
Po powrocie zespoinowaliśmy czy jak to się mówi zszyliśmy dylatacje i duże pęknięcia, zagruntowaliśmy i czas płynie. Kumpel zabiera się do klejenia. Ponieważ w pewnej dotychczas zawsze wybieranej hurtowni zakupiłem wczoraj super, hiper klej, elastyczny, wodo mega odporny i w ogóle ale mało popularnej i mającej swoje technologiczne widzi mi się przy rozrabianiu firmy to postanowiłem poczytać. No i przypadkiem wyszło, że klej faktycznie super i wszystko się zgadza – tylko nie do gresu, o czym pana w hurtowni informowałem…
Klej i owszem nadawać do gresu się może ale po dolaniu specyfiku w cenie – nie małej – owego kleju.
Jak przykro było mi to stwierdzić chwilę po otwarciu pierwszego worka, jak jeszcze przykrzej w nd. kiedy hurtownia zamknięta. Na inne wycieczki klejowe chęci i sił już zabrakło.
Koniec końców płytki nie przyklejone a jutro zabawy póki co reklamacyjno – zakupowej ciąg dalszy.
I jutro zobaczymy czy poza czasem wtopiłem też kasę…
W tym wszystkim jest jeden plus – mam cierpliwego przyjaciela… przyjedzie jutro… i zacznie od nowa.
A z zupełnie innej beczki. W sob zaliczyliśmy miłe grillowo sałatkowe spotkanie z moimi starymi znajomymi ze studenckich czasów w ich domku letniskowym. To była ich kameralna 10 rocznica ślubu… przed nami jeszcze trochę do tego wyniku. Byłem na ich ślubie i weselu i tak sobie pomyślałem, że sam nie wiem kiedy to minęło i że pewnie 20 nadejdzie tak samo szybko i wszystkich zaskoczy, że to już, że następna dyszka za nami.
I z jeszcze innej… mam wrażenie, że mój sterydowy top już za mną i że trwał owe dwa, trzy dni. Od pt. znów nie tak super i noga trochę siada a sił mniej. Ale co tam – jest się czym zająć… ;)
Pożyjemy – zobaczymy.