wrz 06

o porannej myśli ulotności

Poranek Tomka jest dosyć specyficzny. I wcale nie chodzi o to, że dzieją się rzeczy jakie nie dzieją się w trakcie poranków innych osób. Po prostu wszystko trwa trochę dłuużej, czasami na kilka tur a co najważniejsze dosyć istotna jest w tym wszystkim logistyka i planowanie. W tym położenie rzeczy we w miarę spodziewanych miejscach, co pozwala zainteresowanemu zaoszczędzić sporo energii.
Taki poszukiwawczy bloker skutecznie bowiem rozpizdrza poranek, sam w sobie dosyć długi, a jednak napięty do granic możliwości w walce o stawienie się na czas w pracy. To ostatnie zdarza się niestety dosyć sporadycznie, ale nie że nigdy.. Na szczęście stało się już w pełni zaakceptowanym porannym rytuałem wkraczania Tomka do firmy, które to i tak jest przesunięte o godzinę od czasu rozpoczęcia pracy przez pozostałych współpracujących.

Dzisiaj jednak czas ten przesunął się o całe 40 dodatkowych minut.. Tomek bowiem uległ pewnej pokusie.. Mianowicie siedząc w przedpokoju na stołku i zaczynając wkładać buty, postanowił zmienić wierzchnie przyodzienie w postaci jednej luźnej koszuli na inną.
Błąd pierwszy – dodatkowe wydatkowanie energii i strata czasu… co za tym idzie wkradający się pośpiech i lekki chaos.
Błąd drugi – postawienie na owym stołku jedynych bezcennych okularów samych w sobie dosyć leciwych z głęboką myślą – pamiętaj o tym!
Tomek udał się zatem do pokoju, wyciągnął koszulę z szafy i dla wygody przebrania przeszedł do drugiego, gdzie wykonał wzmiankowaną czynność. W tym momencie pomyślał znowu stanowczo – pamiętaj o okularach! po czym zrobił 5 koślawych kroków i z impetem posadził swoje cztery litery na stołku.
I to był zasadniczy – błąd nr trzy, bowiem poczuł w tym momencie pod swoim dupskiem już nie okulary ale to co z nich zostało.
Okazało się zatem że Tomek ma wyjątkowo ulotną pamięć krótkotrwałą – tak na 4 kroki.
Nieco zrozpaczony, po mozolnym acz skutecznym wyrzuceniu sporej części zwartości szuflad i szafek, odnalazł stareńkie okulary niezbyt już dopasowane i w końcu dotarł do pracy. Po pracy udał się do optyka i bogatszy o kwit zamówienia i znajomość z panią okulistką powrócił do domu lżejszy o kilka stówek.
Dzień ten nauczył Tomka jednego, mianowicie, że nawet jeśli nie kochamy do końca tego co długo nosimy na swoim nosie nie warto mówić, że takie okulary są już do do dupy…

sie 29

Wątki trzy na taki? dzień

Wątek pierwszy – pourlopowa refleksja. Uważam, że bardzo nie w porządku jest to, że żeby odpocząć i się zregenerować człowiek potrzebuje min. kilkunastu dni, a żeby się zmęczyć wystarczy dosłownie jeden.

Wątek drugi – komunikacja wrocławska i praska. Tomek zostawił dzisiaj samochód u mechanika i co za tym idzie postanowił skorzystać z pewnego dobrodziejstwa zwanego komunikacją miejską. Po ostatnim naszym pobycie w Pradze, gdzie jeździliśmy prawie wyłącznie tramwajami, pełen optymizmu udał się na przystanek. Ostatecznie stwierdził, że bez samochodu ani rusz. Nie dziwię się mu. Wiem ile energii wyciąga z człowieka poruszanie się po Wrocławiu autobusem lub tramwajem. Powodów wymieniać nie będę (lista byłaby długa) ale i pod względem organizacyjnym i mentalnym (zachowanie ludzi widzących dosyć młodego człowieka z laską) baaardzo dużo brakuje nam do Pragi. Bardzo.

Wątek trzeci – szczęście początkującego. Może nie powinnam się przyznawać, bo lata swoje już mam, a żoną jestem jakby nie było też od kilku, ale wczoraj pierwszy raz upiekłam jabłecznik. I nie żebym się chwaliła, ale wyszedł świetny. A do tego eko, bo na mące żytniej 2000, a jabłka swojskie ze wsi. Ale biorąc pod uwagę szczęście początkującego można robić zakłady jak to będzie następnym razem ;) Myślę, że jednak było nieźle bo Tomek zaproponował założenie fanklubu tego ciasta ;)

sie 21

Ważne

Podjęcie jakiegokolwiek wysiłku przychodzi z trudem. No może nie do końca bo trochę się przez te wakacje usportowiłem, w kategoriach własnych. Ale żeby tak usiąść i coś napisać… To wszystko przez ten urlop… Jak by tak jeszcze tydzień eh. Ale nie ma to tamto pierwsze dwa dni roboczej rzeczywistości za sobą. Pogoda atakuje (wczoraj 38 w cieniu, dzisiaj trzydzieści i parna zawiesina w powietrzu) No ale w końcu jutro będzie jutro.
Suma sumarum wypiliśmy dużo piwa za zdrowie nasze wasze i można by rzecz wszystkich. Do tego nie jednego knedla pochłonęliśmy a tak w ogóle to u naszych południowych sąsiadów zapomnieć można szybko i całkowicie o jakiejkolwiek diecie i tzw. zdrowym żywieniu. Tylko ze tym razem wcale a wcale nie poczułem się po tym jakoś gorzej. Ten drugi tydzień upłynął nam już zupełnie inaczej ale o tym może kiedy indziej. W każdym razie come back nastąpił, z tym tu właśnie włącznie.

Zmieniając temat trzeba jednak wrócić do rzeczywistości i jej muszę poświęcić jeszcze chwilę.
Teraz to co ważne
Właściwie to ja znowu po prośbie. Wiecie, że od niedawna mam lek. Jak zadziała zobaczymy za jakiś czas ale uwierzcie mi, to że jest daje mi siłę w głowie. Póki co na dwa lata ale w perspektywie nawet na 5 lat. a może nawet dłużej gdyby udało się jeszcze raz dostać do jakiegoś programu a moje ciało pokazało by chorobie palca fakalca. Ale okazuje się, że już niedługo mój optymizm może zostać brutalnie przytemperowany. Zresztą nie tylko mój i w tym rzecz.
Wcześniej kilkanaście miesięcy dostawałem inny lek tzw. pierwszej reakcji – interferon. Może się więc okazać, ze samofinansowanie leczenia będzie mnie czekać dużo szybciej niż myślałem. Trochę to dla większości z was niezrozumiałe więc w czym rzecz.

Jest taki nowy piękny projekt ministerstwa zdrowia żeby maksymalnie leczyć nas lekami modyfikującymi przebieg choroby 5 lat i już. Tzn. że np jeśli dostałem się teraz do programu który może już teraz ustawowo trwać pięć lat (ten konkretny program) to skrócą mi go o tych kilkanaście mies kiedy brałem interferon nawet jeśli zareaguję pozytywnie na lek. To tak jak podawać 2 dni antybiotyk. A że moja choroba przewlekła i póki co nieuleczalną jest ma sama wiedzieć, że powinna zniknąć po maksymalnie pięciu latach. Już w tej chwili nie jest łatwo przedłużać czas leczenia albo otrzymać lek inny niż interferon co mi się udało. Są jednak osoby, którym udaje się dostać kilka razy do ograniczonych czasowo programów leczenia. Są takie którym nawet podstawowe leki mogą pomagać przez długi czas. Ale teraz mając np. 25 lat w wieku 30-u chory na SM już nigdy nie będzie mógł liczyć na pomoc w leczeniu ze strony nfz. Taki to projekt, dziwny, smutny i niedzisiejszy. Samofinansowanie leczenia to miesięcznie grube tysiące a leczeni chorzy mogą pracować, możliwie normalnie funkcjonować i nie lądować na garnuszku państwa. Przede wszystkim mogą żyć i być.

Dlatego powstała petycja dostępna o tu………….. i proszę was wszystkich podpiszcie się pod nią, wasi znajomi też i znajomi znajomych…

sie 04

tak tak

Jedziemy na kilka dni.. po pozytywne wibracje i odpoczynek. Jest tak sobie to będzie lepiej. A na urlopie najlepiej. Vam pane a panove všechno nejlepší. Nas vola České pivo a knedliky. Ahoj

lip 24

było przyszło

Ostatnio różnie bywało z samopoczuciem ale po co narzekać. Jakoś udało mi się ostatnio trwać w nastawieniu ..dupa w troki i do przodu… jest tyle rzeczy do zobaczenia, zrobienia i już. To nie odpuszczałem niczemu.. dużo się działo i czułem się z tym bardzo dobrze.
Dzisiaj coś mnie rozjechało. Najpierw nie mogłem wstać tj. włączyć siebie. Niemoc i bolesne zmuszenie mięśni do wytoczenia się z łóżka. Później wszystko nieskoordynowane. Zmusiłem się do pojechania do roboty ale wchodząc już zdobywałem Mont Everest. Na miejscu pękłem – totalny rozstrój.. zamknąłem się w pokoju i w niekontrolowany sposób poleciało z oczu. Właściwie ja nie płakałem, mój organizm bo mógłbym ze spokojem komentować to co się dzieje ale nie mogłem przestać. Strasznie to popieprzone w takiej chwili. Noga zaczęła skakać, żeby było zabawniej lewa chociaż szwankuje prawa i znowu przeczulica, zmęczenie i drętwienie. Wychodząc rzuciłem tylko, że jadę do domu, no i jestem.. i kurde co tu zrobić leżąc z tym kompem żeby się dalej nie wkręcić, bo czuję że jakoś ten stan wchodzi we mnie. Liczę że przejdzie, do jutra się pozbieram, wstanę do roboty i zapomnę o temacie.. A z wku..wu zakrzyknę duuupa dupppa dupa! może później to całe do przodu. Teraz chcę tylko odpocząć.. i znowu sobie ponarzekałem i trochę lepiej.. chyba.

lip 20

się normalnie…

Tak mnie, że aż musiałem napisać. Dzwoni wczoraj mój przyjaciel ogólniakowy, z którym zawsze, poza rosyjskim, razem w ostatniej ławce i o którym już kiedyś pisałem i do którego zawsze do Krakusa itd.. że w końcu ta chwila, że to on wbija do Wroc. i że będzie ze swą lubą w sob. a w nd. lecą sobie do Italii. Pięknie. No i dzisiaj dzwonię raz i dwa i trzeci dzwoni on.. …wiesz stareńki no kurde nie mogłem odebrać bo się ożeniłem właśnie a jutro jesteśmy….
Małpa Geki ty stara pierdoło … jestem szczęśliwy!!!!!! że on to wiem… i tu jeszcze parę przyjacielskich tiiitów….. się normalnie poryczałem prawie. No pięknie jest.

lip 11

wiertaliot

Taki właśnie helikopter. Można rzec, że od pon. z dnia na dzień bardziej zakręcony. Zawiesina pogodowa przyniosła kilka mniejszych i większych odlotów. Poznałem się bliżej z kilkoma ścianami, szafkami i regałami w robocie. Czekam na zmianę… która chyba właśnie z błyskiem i ostrym pierdut nadchodzi. Jutro ma być chłodniej.. i chociaż pojutrze 5dni wolnego czyli mini urlop i jedziemy gdzie nas zapraszają to chyba się bardziej cieszę niż martwię, że ma być trochę mokro i do 20C.
I lunęło.. przez chwilę myślałem, że z gradem ale nie, to takie bombowe krople. Pranie trzeba schować..
Wróciłem… już po laniu… tęcza się robi.  Przez otwarty balkon pachnie trawą i deszczem.. z łazienki dolatuje aromat płynu do płukania i prania.. fresh mix.
Poczułem się w końcu zmęczony tymi intensywnymi dniami, ostatnie dwa dni szczególnie i pogoda ostro pomogła. Ale nie na tyle żeby przypadkiem zrezygnować z piątkowej pobudki o 4 rano… i nie pojechać w cholerę.
Uwielbiam to miasto ale mikroklimat tu paskudny, wszystko na wodzi, skoki ciśnienia, wysoka wilgotność, w sam raz dla mnie.
No dobra.. notka taka trochę o… idę jeszcze pomęczyć Poznań… i jasne chłodne.
http://www.youtube.com/watch?v=CYE3FSqMRCE&feature=player_embedded
http://www.youtube.com/watch?v=6CAxoG4eepM


trochę mnie ponosi ale…

lip 05

Mike jesteś Wariatem…

No chcę coś napisać ale co zaczynam to nie mogę przestać oglądać paru filmów z głupen aparatu i tak w kółko. Fotki marne ale też nie mogę.
Powiem tyle, że do tej pory to był mój najlepszy koncert, tj. na jakim byłem.. może to dlatego ze FNM ale chyba jednak dlatego, że był najlepszy. Magda, która nie jest fanką delikatnie mówiąc, tam na miejscu wymiękła. To było … … … coś. I Jacol muszę to napisać, jeśli FNM to stary kotlet ;) to ja codziennie mogę wciągać takie kotlety!
Najwyższa klasa podejścia do tego co się daje odbiorcom. Mike – jesteś Wariatem, najlepszym jakiego do tej pory widziałem z mikrofonem w ręce.
Szacunek też dla organizatorów za stworzenie, można powiedzieć bonusowych miejsc blisko sceny dla ludzi, którzy w tłumie stać nie mogli..
W samym Poznaniu nie byłem już ze cztery lata i z przyjemnością wróciłem. Na Malcie pierwszy raz. Bardzo fajne miejsce. Stary Rynek, Ostrów i kilka miejsc też szybko objechaliśmy już po koncercie. Wszystko ma swój urok. Magda widziała pierwszy raz.
Wróciliśmy późno.. a może raczej bardzo wcześnie… czyli za wcześnie.. Ciężki był dzisiejszy dzień ale taki ciężar zawsze uniosę. I powiem jeszcze, że w tej chwili jest dobrze, ja to wszystko wytrzymałem i chociaż dzisiaj nogi sztywne ze zmęczenia.. dalej mi się chce..

Więcej zdjęć:
http://poznan.gazeta.pl/poznan/51,36001,12073638.html?i=11
http://poznan.naszemiasto.pl/artykul/galeria/1466561,koncert-faith-no-more-na-poznanskiej-malcie-zdjecia,3012687,id,t,zid.html#galeria
ale większość taka jakaś bo na scenie się działo…

lip 03

buuuurzaaaaa

Wydaje się niemożliwe, ale u nas dzisiaj cały dzień jest burza. Pioruny, grzmoty i ulewa. Aż ziemia się trzęsie..Caaaluteńki dzień z bardzo małymi przerwami.. Pierwszy raz widzę, a przede wszystkim słyszę coś takiego :)
a teraz nas powoli zalewa, zalewa i zalewa. Nie, bo jednak teraz szybko nas zalewa, zalewa a ulica stoi w wodzie. Szum wody jak z prysznica.
Mam nadzieję, że cały deszcz się tu wypada a w Poznaniu jutro będzie suchuteńko i trochę cieplej niż dzisiaj. Już jutro koncert, którego Tomek się nie może doczekać.. a ja powoli też :)

cze 29

F.N.M.

Jest mi ostatnio dobrze.. dzieją się i układają jakoś rzeczy, że tak po prostu jest.
Cieszy mnie to całe euro, te mecze, ten na którym byłem, ten przegrany na którym była Magda w jakiś sposób też, ci ludzie bawiący się mimo wszystko, to w końcu radosne biało czerwone uniesienie, nawet jeśli uniesienie chwilowe i właściwie się kończące. Ciągle brak dominującego politykopitolenia na pierwszych stronach, brak dramatów, brak klęsk..

Ba nawet ubezpieczyciel auta, który najpierw.. że poświadczyłem nieprawdę i nawet odpowiedzialność karna i dopłata, po kilku merytorycznych i artykułowych argumentach .. tak! wykonał do mnie w ciągu 10 dni 5 telefonów i dzisiaj polubownie przyznał mi rację i mam 60% niż a nie 20 zniżki i jestem w szoku, że można. Wiem ze dzisiejsza moja rozmowa odbywała się na szerokim odsłuchu z panią z drugiej strony.. ciekawie.

Poza tym ludzie co ja będę mówić – w środę jedziemy do Poznania. Znacie pewnie tą nazwę – spełniamy marzenia czy jakoś tak… że taki program był. No ja je spełniam w końcu.. bo do Gdyni daleko było i inne rzeczy się działy.. a teraz Faith No More – jedna z moich ikon muzycznych z Pattonem na czele.. zagrają blisko. Reaktywacja udana, dla mnie święto. Po drodze załatwiania spraw logistycznych na koncercie znowu przyjaźni ludzie …

Dzisiaj to już w ogóle dobrze, bo wczoraj miałem ostry helikopter ale dojechałem na rehabilitację i dałem radę.. Znalazły by się jeszcze ze dwa większe bonusy na najbliższą przyszłość ale żeby nie zagęszczać tego dobrobytu to może następnym razem.

I po wszystkich ostatnich pagórkach, zeszłym roku, początku tego, cieszy mnie bardzo to wszystko, tak po prostu.. normalniej się zrobiło.. a nawet trochę szczęście dopisuje.
I nie ulega wątpliwości, że niedługo znowu będę marudzić.. ale nic nie może wiecznie trwać…

A na koniec, ktoś napisał do nas.. że tak żartować z chorych nie można! Przeczytaliśmy, przez chwilę zwiesiliśmy zanim dotarło i chyba można ?  ;)
Ktoś ten przesłał taki kawał:
Dlaczego nie wolno rozgryzać viagry?
Bo można mieć stwardnienie rozsiane!

cze 24

Z autobusu i nie tylko

Tym samym autobusem co ja jeździ często dwóch chłopców. Lat ok. 10. Jeden wygląda jak taki chłopiec kreskówkowy – blond włoski, piegi, duże zęby, w ciągłym wielkim uśmiechu. A po oczach widać, że niezły z niego harpagan. Kilka dni temu, jadąc do szkoły, opowiadał swojemu koledze, że był taki przypadek, że jeden człowiek zjadł całą cytrynę, w brzuchu wyrosło mu drzewo cytrynowe i musiał iść do szpitala, gdzie rozcięli mu brzuch i wyjęli to drzewo.
Z całej historii kolegę niesamowicie zadziwiło jedno: jak on zjadł całą cytrynę??!! :)

A nam czas leci jak szalony, co prawda trochę się obijamy, ale i tak wychodzi, że nie ma chwili żeby choćby spokojnie usiąść i coś naskrobać. Wczoraj byliśmy na rodzinnym spotkaniu czerwcowym motywowanym kumulacją imienin. Było sympatycznie, do tego, zebrało się sporo nastoletniej młodzieży opowiadającej ciekawe i bardzo edukacyjne dla nas historie…
Z kolei moja młodsza kuzynka wróciła ze Stanów i wspominała jak zaraz po powrocie wszystko wydawało się jej małe, szczególnie szklanki, talerze i porcje jedzenia. Opisywała też zwyczaje zywieniowe swoich gospodarzy kończąc stwerdzeniem, ..kurde sama się zatsanwiam co ja z nimi jadłam jak schudłam na zarciu z McDonaldsa kiedy sie od nich wyprowadziłam…
Chcąc nie chcąc wczoraj tez nie było miejsca na dietę. Tomka nawet lekko poniosło ale nie żałował ;) na szczęście nie było hamburgerów, coca coli i wielkich tostów z bekonem i majonezem.
Kolejny weekend minął zdecydowanie za szybko. A jutro.. już kiedyś pisałam co czuję do poniedziałku.

cze 17

Nie ma się co smucić

No i przegraliśmy.. ale to nie tragedia. Tyle się dotychczas działo..!
Na stadionie było niesamowicie – potrójna meksykańska fala, rozkładanie ogromnej flagi (była w moim sektorze i super wrażenie), wystąpiłam w telewizji (wprawdzie występ wymuszony, bo wcisnęłam się w kadr mojego taty ;) ale zawsze występ).
Zabrakło najważniejszego czyli euforii po wygranym meczu, ale emocje i tak były fantastyczne. Atmosfera stadionowa – tramwajowa – rynkowa pomimo przegranej bardzo pozytywna :) Udało mi się nie trafić na żadne ekscesy, więc moje wrażenia są tylko dobre. A najlepszy moment? Jak weszłam na stadion i zobaczyłam te trybuny pełne biało-czerwonych! To był widok!
A po meczu pojechałam do Rynku do Tomka, który tam – tuż przy Strefie Kibica – okupował ze znajomymi ogródek irlandzkiego pubu. Balowaliśmy do 2:30. Jak nigdy :) Pozytywna atmosfera i taka dawka emocji i nawet mnie senność nie dopadła ;)
Szkoda tylko, że już nie będzie więcej meczy u nas i tylu kibiców z różnych krajów.

a Tomek mówi, że koniecznie muszę napisać:
smutny narodzie nie lamentuj… ;) we Wrocławiu po szybkim opuszczeniu miasta przez malkontentów wszyscy się bawili razem z Czechami. Mecz nie wyszedł ale jest euro, jeszcze przez dwa tygodnie :) kiedyś się uda.

cze 14

po…

Dłużej niż myślałem trwała ta przerwa ale jej potrzebowałem. Przyznam się, że nie czytałem też za dużo blogów.. no i nie odpisałem na pytanie jak ten nasz dworzec.. Odpowiem teraz, że bardzo ładny, klimatyczny i tylko posadzka zafajdana chociaż nowa. Tak czy inaczej ma to coś… Teren przed samym dworcem też.
Wracając do.. dalej czuję się mocno kiepsko, i tylko we wt. było lepiej, do tego bezsen.. ale nie chcę marudzić..
Powiem na co czekam … oczywista na sobotni mecz, na dodatek we Wro. ale najbardziej na zmianę pogody. Podobno już jutro.
I teraz o najfajniejszej chwili z kilku, które się zadziały. Bo co to był za wtorek…
Do pon. ledwo łaziłem ale co czyni motywacja ;) W pon. o 16.45 znalazłem ofertę podejrzanie atrakcyjną cenowo.. trzy telefony… konsultacja miejscowa.. 16.55 klik.. jeszcze jeden, ten bolesny.. i  zakup mocno w ciemno. O 17.31 już wsiadły do pociągu z Poznania o 20.00 uffff były we Wrocławiu.. cztery boskie kartoniki.
Właściwie sam nie wiem jak to się udało.
We wtorek wdrapałem się, przeżyłem, zobaczyłem… a że grali Czesi miałem komu kibicować (jak prawie wszyscy). Atmosfera przednia, klimat w mieście, na ulicach genialny.. Po prostu zabawa. Nawet policji się udziela, bo na kilka prostych słów i zwykłą niebieską kartę bez specjalnego kwitu wpuścili mnie na parking na samym stadionie, kilkadziesiąt metrów od wejścia do środka.
Teraz to co najważniejsze. Siedzieliśmy dokładnie nad bramką, do której wpadły wszystkie trzy gole i pod którą najwięcej się rozgrywało. Było świetnie nawet kiedy niby niewiele się działo… Teraz poczułem co może ten stadion i jaki to świetny obiekt. Madzia się pochorowała i nie mogła pójść, ale że ostatni będą pierwszymi wiadomo.. W trakcie trwania wtorkowego meczu dostaliśmy newsa, że dostaliśmy i to dosłownie.. jeden bilet na nadchodzący sobotni mecz. Sprawa prosta choć bolesna w tej radości – jak jeden, to się podzielimy wrażeniami kibicowania na żywo. Ja jak będzie lepiej z ekipą meczową nawiedzę centrum.. jak nie, będzie domowa strefa kibica. A w sobotę w tv może zobaczycie taką małą…

cze 03

o rzesz..

Tamtaram trochę ponarzekam, już cztery tygodnie bez… wystarczy.
Od czw. powoli coś zawisło i skisło, w pt. jeszcze bardziej a wczoraj z lekka zdemolowało moje samopoczucie i wszystkie, niezbyt rozbudowane ale jednak plany.. Spastyka jakaś tak mnie dopadła jakiej nie pamiętam i nastrój trochę ciężki i dla mnie i dla otoczenia. Dzisiaj trochę lepiej więc liczę, że jutro będzie następne trochę.. no i tyle. Aa.. może jeszcze, że ja zepsułem Madzi nasiadówę z przyjaciółką swoją w domu obecnością jako posiadacz chromosomu y a i sam nie wybyłem na przedeurowego – bo już sajgon w centrum – urodzinowego browara w męskim wyłączne dla odmiany ;) towarzystwie moich kumpli. Co robić.. za tydzień mecze, kibice, już zamknięta strefa kibica na rynku – kto to wymyślił.. – i ceny z kosmosu… wrrr narzekam narzekam ufff
To dla odmiany dzisiaj jedziemy zobaczyć w pt otworzony nasz wyremontowany i odrestaurowany pkp dworzec, przed zdemolowaniem za tydzień i póki jeszcze pachnie.. świeżością..
ale mam wisielca orzesz… Tomasz ciesz sie dworzec zobaczysz.. podobno pięknie jest.. nawet codzienni malkontenci i forowi narzekacze to mówią.
A co do strzałów.. jeszcze nie wiem.. poza tym, że bolą i to nieźle to w sumie po trzech pierwszych nie czułem dalszych późniejszych zawirowań. No może czasami trochę większe napięcie mięśniowe. I chyba trochę więcej sił ..przynajmniej do pt.
I kiedy tak sobie myślę że fajnie, że euro – to jak myślę o tym tłumie, który i tak będzie mniejszy niż miał być, to trochę mnie zniechęca.. ale rzecz jasna, że tylko mi się poprawi zostanę pierwszym entuzjastą piłkarskiej gawiedzi i wszelkiego towarzystwa.. i w ogóle entuzjastą.. i dziewczyny bez urazy.. ale czasami mam gorzej niż baba…

maj 29

Światowy dzień SM

Jutro kolejny Światowy Dzień SM. Już czwarty.
W tym roku pod hasłem 1000 twarzy SM.
Więc wszystkim Nam,
każdemu na swój sposób…
każdemu inaczej..
udanego jutrzejszego :) i nie tylko…

MS Day logo

Starsze posty «

» Nowsze posty